Data publikacji w serwisie: 29 paźdzernika 2021 r.
Moi studenci są wieczną inspiracją!
Rozmowa z Sylwią Czachór, lektorem języka polskiego jako obcego zatrudnionym na Uniwersytecie Karola w Pradze.
Olga Bambrowicz: Od jak dawna uczysz w Czechach? I dlaczego w ogóle Czechy?
Sylwia Czachór: W samych Czechach uczę od 9 lat. Początkowo dawałam lekcje tylko prywatnie. Na Uniwersytecie Karola w Pradze pracuję drugi rok. Wyjechałam ze względu na moją pracę magisterską, a potem doktorat, który miał traktować o czeskim teatrze. W międzyczasie zrobiłam studia podyplomowe z nauczania języka polskiego jako obcego, dzięki którym mogłam się ubiegać o pracę na tutejszej uczelni.
Olga Bambrowicz: Udało się za pierwszym razem?
Sylwia Czachór: Pierwsze podejście było bezowocne. Nie dostałam pracy lektora, ale mimo wszystko postanowiłam mieszkać w Pradze i utrzymywać się z prywatnych lekcji. 2 lata temu, kiedy znów pojawił się wakat, nawet nie chciałam próbować. Ale uczelnia sama się do mnie odezwała. Wcześniej z nimi współpracowałam, przygotowując zajęcia jako stypendystka Międzynarodowefo Funduszu Wyszehradzkiego. Postanowiłam spróbować. Miałam już większe doświadczenie, byłam lepiej przygotowana. Egzamin w Narodowej Agencji Wymiany Akademickiej zdałam z sukcesem.
Olga Bambrowicz: Jakie jest zainteresowanie językiem polskim w Czechach?
Sylwia Czachór: Wzrasta z każdym rokiem, choć obserwując studentów można odnieść inne wrażenie. Wśród osób, które przychodzą na studia, zainteresowanie językiem polskim jest niewielkie. Chyba najmniejsze w całych Czechach.
Olga Bambrowicz: To dziwne, w końcu Praga to duże miasto, stołeczne w dodatku.
Sylwia Czachór: Tak, ale inne ośrodki leżą bliżej granicy. Tam studenci zapisują się z zupełnie innych pobudek niż tutaj. W Pradze niewielu jest studentów związanych z Polską. W moich grupach chyba tylko jedna dziewczyna ma korzenie polskie. Pozostałe osoby uczą się, bo na przykład podoba im się teatr lub polski film. Na moje zajęcia dla studentów pierwszego roku zgłasza się około 10 osób. Ostatecznie w grupie zostaje czworo – pięcioro studentów.
Olga Bambrowicz: A kursy prywatne?
Sylwia Czachór: A kursy prywatne rosną w siłę. Jednym z większych miejsc w Pradze, w którym w ostatnich latach zaczęto szukać lektorów, był Unipetrol, znany obecnie jako Orlen. Pracowałam akurat jako lektorka w czasie, kiedy Orlen przejmował tę firmę. Mogę potwierdzić, że zainteresowanie językiem polskim było olbrzymie. Tam po prostu wszyscy zatrudnieni na wyższych stanowiskach chcieli się uczyć.
Olga Bambrowicz: Czy to zainteresowanie obserwujesz też wśród firm działających w innych branżach?
Sylwia Czachór: Tak. Weźmy jako przykład firmy zajmujące się ubezpieczeniami i odszkodowaniami. Tu również jest wielu chętnych do nauki.
Olga Bambrowicz: Czego dokładnie oczekują ci słuchacze?
Sylwia Czachór: Przede wszystkim interesuje ich cały język korporacyjny i biznesowy. Chcą się przygotować do spotkania z klientem, tworzyć projekty, rozmawiać o nich, prezentować założenia na spotkaniach, prowadzić dyskusje… W Unipetrolu osoby uczące się zawsze były bardzo zainteresowane sprawnością komunikacyjną. Moimi słuchaczami były osoby zajmujące wyższe stanowiska, zainteresowane przygotowaniem do prowadzenia spotkań, rozmów i wystąpień. Ich priorytetem była szeroko rozumiana komunikacja z polskimi partnerami.
Olga Bambrowicz: Czy możemy uznać, że standardem jest, że klienci instytucjonalni w Czechach zorientowani są przede wszystkim na rozwijanie sprawności mówienia?
Sylwia Czachór: To nie jest takie proste. Wśród osób uczących się często zdarzają się słuchacze pracujący na co dzień w działach prawnych.Takich studentów interesuje oczywiście terminologia. Nawet jeśli w organizacji zatrudniony jest specjalista od prawa polskiego, Czesi chcą się z tą osobą komunikować i wiedzieć, co znaczą pewne zapisy w dokumentach. Dodam, że akurat taki kurs jest olbrzymim wyzwaniem. Przede wszystkim z powodu braku materiałów dydaktycznych.
Olga Bambrowicz: Skąd zatem je wziąć?
Sylwia Czachór: Prowadząc kursy dla prawników korzystam z materiałów dostępnych w sieci: szukam autentycznych tekstów, sprawdzam strony internetowe, pobieram wzory dokumentów… Potem czytamy to wspólnie na zajęciach, analizujemy fragmenty, odpowiadamy na pytania.
Olga Bambrowicz: A kompetencja komunikacyjna? Nie jest ważna dla osób zainteresowanych językiem prawniczym?
Sylwia Czachór: Jest oczywiście ważna. Weźmy taką firmę ubezpieczeniową AXA, gdzie sporo osób uczy się polskiego po to, by kontaktować się telefonicznie z klientami. Tu słownictwo prawnicze pojawia się w konwersacjach.
Olga Bambrowicz: Zdarzało Ci się nie znać odpowiedzi na pytanie zadane przez słuchacza – prawnika?
Sylwia Czachór: Oczywiście. To specyficzny język. Ważne są detale. Istotna jest precyzja.O ile na temat ubezpieczeń materiałów o różnym poziomie trudności językowej w Internecie jest dużo, o tyle w zakresie tekstów stricte prawniczych wybór jest dość ograniczony.
Olga Bambrowicz: Jakie treści pojawiały się na zajęciach dla pracowników firm ubezpieczeniowych? Tłumaczycie znaczenie pojęć takich jak na przykład wypadek, kolizja, stłuczka…?
Sylwia Czachór: Tak. Wiele czasu poświęcamy na dokładne omówienia słów, które na pierwszy rzut oka znaczą to samo lub prawie to samo. Przykład? Szpital, lecznica, przychodnia. Nazwy miejsc, do których należy zadzwonić w razie wypadku. Tłumaczymy skróty, takie jak na przykład SOR…
Olga Bambrowicz: Z czym osoby uczące się języka polskiego specjalistycznego mają najwięcej problemów?
Sylwia Czachór: Najtrudniejsze jest zwykle pisanie. Opanowanie sztuki komunikacji pisemnej wymaga czasu, dlatego długo i cierpliwie szlifujemy konstruowanie na przykład maili. Uczymy się jak pisać, aby zachować poprawność składniową, trenujemy wychwytywanie własnych błędów… Oczywiście w mojej karierze widziałam wiele maili, które były bardzo niepoprawne i czasami naprawdę można się było roześmiać, tym bardziej, że część z nich moi słuchacze wysłali w dobrzej wierze do polskich partnerów biznesowych.
Olga Bambrowicz: Czy zdarza się, że studenci mylą polskie słowa z czeskimi?
Sylwia Czachór: Na zajęciach pojawia się bardzo dużo tzw. fałszywych przyjaciół. Także na gruncie języka specjalistycznego. Przykład? Słowo pensja, które Czechom przypomina słowo z ich rodzimego języka oznaczające emeryturę czy rentę. Problemem dla studentów są prefiksy, które zupełnie zmieniają znaczenie. Często studenci mylą przypadek z wypadkiem, a słowo oceniać zastępują doceniać. Problem studentów z Czech polega na tym, że oni często nie sprawdzają znaczenia nowych słów, bo są bardzo pewni swoich racji. Czasami ta pewność jest ułatwieniem. Na przykład w komunikacji ustnej Czesi radzą sobie świetnie, nie mają zahamowań i nawet przez telefon potrafią się dogadać. Z drugiej jednak strony pojawia się problem z precyzją. On jest widoczny zwłaszcza wtedy, kiedy trzeba coś napisać, wytłumaczyć problem dokładnie lub stworzyć dokument. Tutaj językowa pewność siebie czasem zawodzi.
Olga Bambrowicz: Czy podczas tych lat spędzonych w Czechach wypracowałaś jakieś własne metody pracy ze studentami, którzy chcą wyjść poza podręcznik?
Sylwia Czachór: Bywa z tym różnie. Te pozapodręcznikowe tematy czasem są trudniejsze, jak na przykład język prawniczy, ale bywają również łatwiejsze. Zazwyczaj pracujemy trochę ze stronami internetowymi. Staram się szukać takich, które mają wersję w wielu językach. Często szukam specjalistycznych artykułów.Jeśli jest to możliwe, korzystam z autentycznych dokumentów firmy. Zaznaczę, że nie zawsze możemy na nich pracować. Część jest objęta tajemnicą, dostęp do części jest możliwy dopiero po podpisaniu porozumienia o poufności. Zdarza się, że pracujemy na e-mailach wymienianych między pracownikami z Polski i Czech. Czytamy je, tłumaczymy słowa, poprawiamy błędy… Zastanawiamy się przy okazji nad słownictwem i nad sposobem komunikacji.
Olga Bambrowicz: Co mogłabyś poradzić lektorom, którzy dopiero rozpoczynają swoją przygodę z nauczaniem języka polskiego w Czechach? Myślę zwłaszcza o tych osobach, które trafiają do firm.
Sylwia Czachór: To chyba najtrudniejsze pytanie podczas naszej rozmowy. Musimy pamiętać o tym, aby podchodzić bardzo indywidualnie do nauczania. Nie nastawiajmy się na realizowanie programu powiązanego z jednym, konkretnym podręcznikiem. Tak naprawdę pracownicy firm mają bardzo różne potrzeby i oczekują, że lektor się do nich dopasuje. Sobie sprzed 8 lat poradziłabym dbanie o porządek we wszystkich materiałach. Pilnowanie, aby nie panował w nich chaos. Odkryłam, że to bardzo usprawnia pracę i podnosi jakość zajęć. Ostatnio wszystko porządkuję. Dzięki temu mogę z łatwością aktualizować materiały i nie muszę tworzyć ich od początku.
Olga Bambrowicz: Masz jakieś metodyczne marzenie?
Sylwia Czachór: Chciałabym, aby pewnego dnia powstała darmowa, ogólnodostępna baza materiałów dydaktycznych tworzonych przez różnych lektorów. Materiałów, które zostały już sprawdzone przez innych, które można wykorzystać i ewentualnie zmodyfikować. Bardzo często jest tak, że pracujemy na autentycznych tekstach. Wybieramy artykuł lub jakąś stronę internetową i tworzymy do niej ćwiczenia. To zajmuje potwornie dużo czasu. Każdy z nas ma takie materiały. Można by z tego stworzyć bazę i sprawić, by lektorzy dzielili się przygotowanymi ćwiczeniami. To byłaby na pewno duża oszczędność, ale jednocześnie pomoc dla kogoś, kto nigdy niczego samodzielnie nie przygotował i nawet nie wie, jak takie ćwiczenia tworzyć.
Olga Bambrowicz: Dokończ zdanie: „Moi studenci są…”
Sylwia Czachór: … są wieczną inspiracją. Często mnie zaskakują i dzięki temu nie ma nudy w mojej pracy.
Olga Bambrowicz: Twoja praca jest…?
Sylwia Czachór: Wyczerpująca i bardzo satysfakcjonująca zarazem.